Specjalistyczna praktyka okulistyczna Visumedica
01 Start
02 Oferta
03 Zespół
04 Galeria
05 Kontakt

Zawód: Okulista czyli szpiedzy tacy jak oni. Rozdział 4.

Czy spotkania po latach zawsze są udane? Czy polskie służby działają sprawnie w każdej sytuacji? I czy na pewno zawsze warto słuchać zaleceń lekarzy?

 

Doktor Jan pracował w wielu miejscach. W jednym z pobliskich miast na Kociewiu był szefem publicznego oddziału okulistycznego, w Gdyni ze wspólnikiem doktorem Piotrem prowadził prywatny szpital z zespołem poradni – Laguna Medical, a raz w tygodniu przyjmował gdańskich pacjentów w Poradni Visumedica we Wrzeszczu. Niekiedy musiał jeszcze zawieść dzieci do szkoły, dlatego czasami się spóźniał. Tego dnia był jednak nawet 15 minut przed czasem. Pomimo to w poczekalni siedziały już dwie pacjentki. Były to panie z Niemiec, u których doktor Jan wykonał 2 miesiące temu laserową korekcję wzroku w Lagunie Medical w Gdyni. Obie, zadowolone z efektów zabiegu, uśmiechnęły się na widok lekarza.
 
„Zdrawstwujtie. Kak waszyje głaza” – zagaił doktor. „Oczień charaszo” – jak na komendę odpowiedziały Niemki. Tak, rozmawiali po rosyjsku. Rodziny obu pań, choć z pochodzenia niemieckie, trzy pokolenia wcześniej rozkazem Stalina zostały przesiedlone do Kazachstanu. Stamtąd na fali odwilży z początku lat ‘90tych poprzedniego wieku repatriowały się do RFN. Pomimo prawie już 30 lat mieszkania w Niemczech w ich domach ciągle mówiło się po rosyjsku.

 

Ładne, około czterdziestoletnie blondynki wyglądały jak siostry. Nie były jednak nawet kuzynkami tylko koleżankami z jednego osiedla gdzieś w Rosji. Doktor Jan przebrał się w biały fartuch. Już miał zaprosić do gabinetu pierwszą pacjentkę – panią Neumayer, gdy obie poprosiły czy mogą wejść na badanie kontrolne razem. Okulista ucieszył się,. Chociaż mówił po rosyjsku, to znacznie lepiej władał angielskim, a tylko jedna z pań mówiła w tym języku. Będzie więc tłumaczyć koleżance wyniki badania i kolejne zalecenia. Zbadał pierwszą pacjentkę, rzeczywiście wszystko po zabiegu było w porządku. Właśnie zaczynał badanie drugiej Niemki gdy drzwi gabinetu cicho się otworzyły i do środka weszła pani Beata. Rejestratorka bardzo przepraszała, że zakłóca badanie, ale właśnie pojawił się pacjent po urazie oka, który bardzo cierpiał. „Doktorze może przyjmie go pan poza kolejnością i chociaż znieczuli mu to oko” – zasugerowała Beata. Lekarz spojrzał na siedzące pacjentki – „We have an emergency case. The patient has an eye injury. Would you be so kind and wait a momant in the waiting room?” Niemki zrozumiały sytuację i bez słowa sprzeciwu wyszły do poczekalni, po drodze mijając trzymającego się za twarz i uciskającego okolicę lewego oka mężczyznę.

Beata podała założoną chwilę temu kartę badania pacjenta. „Pan Czesław Szczurowski?” – doktor weryfikował dane z karty. „Tak” – odpowiedział Myszkin. „Co się panu stało w oko?” – okulista musiał zebrać wywiad lekarski. „Pół godziny temu przechodziłem przez park. Szedłem obok krzaków gdy pędem minął mnie rowerzysta. Musiał zaczepić jakąś gałąź, bo gdy przejechał to gałązka strzeliła mi prosto w lewe oko” – Myszkin dalej kłamał jak z nut. „Dobrze, niech pan siądzie przy tym urządzeniu. Zaraz znieczulę oko specjalnymi kroplami i zobaczymy co tam się stało” – zarządził doktor. Po znieczuleniu Myszkin mógł swobodnie otwierać oko. Ból minął ale agent zorientował się, że lewe oko nie widzi nic. Badanie wykazało silne stłuczenie przedniej części oka z powierzchowną raną rogówki zabrudzoną przez cząsteczki kory i listków z gałęzi oraz rozerwaną, również zabrudzoną spojówkę oka. Dalej jednak trudno było ocenić szkody bo cała przednia część oka, tak zwana przednia komora, była wypełniona rozproszoną krwią.
 
„Ma pan dość poważny uraz oka. Co prawda rana jest tylko powierzchowna. Trzeba ją oczyścić, sprawdzić rozległość i założyć kilka szwów. Dalej jednak jest w oku pełno krwi. Tak się zdarza przy tępych, nie dziurawiących oka urazach” – tłumaczył doktor. Myszkin vel Szczurowski zaniepokoił się. W zdenerwowaniu zawsze lekko zaciągał z rosyjska końcówki polskich wyrazów – „To jak pan może mi pomóc doktorze? Przyjechałem tu z Warszawy i dziś muszę tam wracać. Będę mógł? Mam tam bardzo ważne spotkania. Pieniądze nie grają roli.” Okulista spojrzał na pacjenta z dezaprobatą . „Co jest ważniejsze pana zdrowie i oko czy praca? Mogę oczyścić i zaszyć ranę. Możemy zrobić USG oka i UBM, żeby ocenić czy to tylko wylew krwi z pękniętego naczynia czy coś jeszcze jest w oku uszkodzone. Mogę dać panu odpowiednie tabletki i krople by powstrzymać dalsze krwawienie i przyspieszyć wchłanianie krwi. Ale w takich wypadkach kładziemy pacjenta w szpitalu na okulistyce, żeby zapobiec powikłaniom urazu i na bieżąco monitorować stan oka” – lekarz dość jasno wytłumaczył Myszkinowi sytuację.
 
Ranny agent nie dawał za wygraną – „Nie ma mowy. Nie mogę zostać w szpitalu w Gdańsku. Proszę robić co trzeba. Najpóźniej za 3 godziny musze ruszyć do Warszawy. Naprawdę dobrze zapłacę” Teraz już doktor Jan zdenerwował się naprawdę – „Panie! Przestań pan gadać o pieniądzach! Nie o nie chodzi. Chodzi o pana oko! Ale dobrze, zrobię co będę mógł. Musi pan jednak podpisać kilka oświadczeń, że robi pan te głupoty na własną odpowiedzialność. Teraz proszę siąść w poczekalni. Muszę dokończyć badanie pacjentów. W tym czasie pielęgniarka przygotuje wszystko do zabiegu” Lekarz i pacjent wyszli z gabinetu. Podający się za Szczurowskiego Myszkin nie musiał już uciskać powiek. Krople znieczulające naprawdę działały. Doktor przeszedł przez poczekalnię. Otworzył drzwi do części zabiegowej poradni – „Pani Alicjo. Proszę przygotować narzędzia do oczyszczenia i zaszycia rany spojówki gałkowej.

Niech koagulacja też będzie na wszelki wypadek przygotowana. Da mi pani znać jak będzie wszystko gotowe, dobrze?” Doktor Jan obrócił się by wrócić do gabinetu. Gdy rozejrzał się po poczekalni ujrzał dziwną scenę. Obie rosyjskie Niemki silnie gestykulowały starając się przekonać do czegoś odpychającego je pacjenta Szczurowskiego. Szczurowski mówił coraz głośniej, coraz bardziej zaciągał polskie wyrazy. by po chwili niemalże zacząć krzyczeć do pacjentek po rosyjsku. Pani Beata chwyciła telefon i z dziwną miną szła w kierunku osłupiałego doktora.
 
Gdy do niego doszła powiedziała tylko – „Ten Szczurowski coś kręci. Obie panie twierdzą, że znają go z Rosji, że chodzili razem do szkoły. On twierdzi, że to pomyłka ale zaczął gadać po rusku. Dzwonię do kapitana Biernackiego.” Schowała się w toalecie dla pacjentów. Po chwili wyszła z WC. „Dodzwoniłam się. Zaraz tu będą.” – powiedziała szeptem do doktora. Tymczasem Myszkin przestał kłócić się z niemiecko-rosyjskimi pacjentkami i odwrócił się w stronę zdezorientowanego okulisty – „Doktorze ja nie mogę, znaczytsia muszu ujezżać, znaczy jadę. Na razie dziękuję.” Rzucił na kontuar rejestracji banknot 200stu złotowy, otworzył drzwi wyjściowe, machnął ręka i wybiegł z poradni. Teraz zbaranieli już wszyscy.
 
Nim zdążyli ochłonąć po ostatnio rozgrywających się scenach, na chodniku przed Poradnią Visumedica z piskiem opon zatrzymały się dwa czarne BMW X5. Z ich wnętrz wyskoczyli ubrani w kominiarki i czarne mundury funkcjonariusze z napisem ABW na plecach. Wszyscy w rękach trzymali broń. Wbiegli do poradni. Dobrze, że Myszkin wychodząc szeroko otworzył drzwi, które blokują się wtedy w pozycji otwartej, bo inaczej wpadli by do poradni razem z drzwiami. „Gdzie jest figurant!?” – krzyknął pierwszy z funkcjonariuszy. „Przed chwilą uciekł z poradni bez zakończenia badania” – wyksztusił doktor Jan. Wyglądający jak klony funkcjonariusze wypełnili prawie całą poczekalnię. „A gdzie pobiegł?” – zapytał kolejny – „W lewo czy w prawo?” „Właściwie to nie wiemy” – odpowiedziała po chwili wahania rejestratorka. Tuż po jej słowach otworzyły się drzwi do części zabiegowej. Ukazała się w nich pielęgniarka Alicja. Na widok tłumu zamaskowanych na czarno, rosłych agentów z pistoletami w dłoniach krzyknęła i stanęła jak wryta.

Wysuwająca się jej z rąk metalowa tacka do sterylizacji narzędzi operacyjnych z brzękiem stuknęła o podłogę. Pani Alicja poczuła zawrót głowy. Zaczęła osuwać się na tarket. Jeden z funkcjonariuszy, opierający się dotąd o framugę drzwi do gabinetu numer 2 skoczył jak lampart na ofiarę. Złapał panią Alicję tuż nad podłogą chroniąc ją przed bezwładnym upadkiem. Usiadł na podłodze. Oparł głowę Alicji na swych kolanach. „Doktorze!” – wykrzyknął przeraźliwie – „Niech pan ją ratuje!” Zdjął kominiarkę. Był to kapitan Michał Biernacki. Doktor Jan starał się zachować powagę. „Panowie” – zwrócił się do agentów – „Odsuńcie się trochę i zróbcie więcej miejsca. Dajcie dojść tu świeżemu powietrzu.” Szybko ułożył głowę Alicji na podłodze i sprawdził czy pielęgniarka nie zakrztusi się własnym językiem. „Pan niech uniesie jej nogi” – nakazał Biernackiemu. „Pani Beato aparat do mierzenia ciśnienia i szklanka zimnej wody.” Doktor obserwował ruchy oddechowe leżącej pielęgniarki i badał jej tętno.
 
Było wolne i dość miękkie ale wyraźnie wyczuwalne. Pojawiła się Beata z ciśnieniomierzem i szklanką wody. Szybko zmierzyli ciśnienie. „80 na 50 to pewnie spadek ze strachu i z emocji” – powiedział doktor. Wziął szklankę i zimną wodą oblał Alicji twarz. Pielęgniarka wzdrygnęła się, otworzyła oczy. Włączony ciśnieniomierz ponownie zaterkotał. „Teraz 95 na 60, rośnie. Już będzie dobrze” – oznajmił lekarz i rozejrzał się po poczekalni. Funkcjonariuszy nie było. Pewnie pobiegli szukać dziwnego pacjenta. Tylko kapitan trzymał w górze nogi pani Alicji. Cielęcym wzrokiem wpatrywał się w jej twarz. „Co pan robi?!” – odezwała się Alicja podniesionym głosem – „Obsunął mi pan sukienkę, mam majtki na wierzchu. Proszę mnie natychmiast puścić” – teraz już naprawdę krzyczała. Kapitan zrobił się czerwony – „Ja tylko pomagam. Doktor tak mi kazał. Naprawdę pani pupa nie tego … to ciśnienie za niskie… i emocje. A sukienkę zaraz poprawię.” Wyciągnął rękę w kierunku pięknych kształtów pani Alicji. „Puść mnie pajacu!” – wrzasnęła Alicja i wyszarpnęła nogi z uścisku zbaraniałego oficera. „120 na 80. Tętno 85. Już wszystko dobrze. Może pani wstać” – powiedział doktor zdejmując ciśnieniomierz z lewego ramienia Alicji.
 
Biernacki ocknął się z oszołomienia. Wzrokiem uciekał od oczu i innych części ciała Alicji „To… może ja… ten. Muszę gonić bandytę” – wymamrotał i bez pożegnania wybiegł z poradni.

Omówienie problemu okulistycznego – laserowa korekcja wzroku.

 

W dzisiejszych czasach każdy już chyba słyszał o możliwości zabiegowego wykorygowania wady wzroku, tak by nie trzeba było nosić okularów do dali (TV, samochód), a nawet do bliży (czytanie, komputer). Równocześnie dla wielu niemalże magicznym remedium na wszystko jest słowo „laser”. Pacjenci często pytają – „A czy zrobi pan to laserem?” nawet gdy chodzi o błahe i nieoperacyjne dolegliwości.

 

Uporządkujmy wiec kilka spraw dotyczących laserowej korekcji wad wzroku.
Do laserowej korekcji wzroku używamy dwóch rodzajów laserów: excimerowego i femtosekundowego. Obecnie w Polsce stosujemy trzy typy zabiegów laserowej korekcji (patrz rysunek): zabiegi powierzchowne (tu działa laser excimerowy), do których zaliczamy PRK, LASEK, epi-LASIK, trans-PRK, EBK, zabiegi głębokie pod płatkiem rogówki (tu działa laser excimerowy sam lub w połączeniu z femtosekundowym), do nich zaliczamy LASIK, FemtoLASIK, SBK LASIK oraz zabiegi śródrogówkowe (tu działa laser femtosekundowy) do tej grupy należy SMILE.

 

Nie każdy rodzaj zabiegu nadaje się dla każdego pacjenta. Rozważając wybór metody laserowej należy wziąć pod uwagę rodzaj wady wzroku (nadwzroczność, krótkowzroczność, astygmatyzm), wielkość wady, grubość rogówki, wielkość źrenicy, a nawet szerokość szpary powiekowej i osadzenie gałki ocznej.
By podjąć taką decyzję najlepiej jest porozmawiać z lekarzem okulistą zajmującym się laserową korekcją wad wzroku.

zamknij
Specjalistyczna praktyka okulistyczna Visumedica